Piękne, długie, zadbane paznokcie. Każda kobieta o takich marzy. A co jeśli po wielu próbach nie udaje się nam zapuścić naszych własnych i zostajemy z połamanymi paznokciami o różnej długości?
Miałam właśnie taki problem, a że od dawna myślałam o tipsach to postanowiłam spróbować. No ale koszta... W salonie za tipsy żelowe trzeba zapłacić około 100 złotych a to jednak jak na studenta dużo, więc postanowiłam poszukać kogoś kto robi tipsy w domu taniej. Żadna z moich koleżanek się tym nie zajmuje więc z pomocą przyszedł mi internet. Znalazłam Manikiurzystkę, obejrzałam zdjęcia wykonanych paznokci i uznałam, że mi się podobają. No i cena całkiem przystępna bo zapłaciłam około 50 zł.
Oczywiście miałam obawy przed pójściem do kogoś do domu, ale Dziewczyna okazała się przesympatyczna. Sama do końca nie wiedziałam czy chce tipsy żelowe na formie czy tipsie, ale Manikiurzystka powiedziała, że na tipsie to lepiej bo mniej czasu jej zajmie zrobienie ich. Przed pójściem do niej oczywiście jako maniaczka paznokciowa poczytałam sobie o tym jak powinno takie zakładanie tipsów wyglądać. Szok doznałam w momencie, kiedy po nałożeniu primera (tak to się chyba nazywa, ta pierwsza warstwa nakładana przed żelem) wsadziłam paznokcie do lampy i zaczęły mnie one okropnie piec. Jednak podobno jest to normalne.
Chciałam migdałki i miały być one długie no ale z długością to zdecydowanie przesadziłam. Tipsy okazały się zbyt długie i po przyjściu do domu pierwsze co zrobiłam to podpiłowałam je sobie pilniczkiem do połowy początkowej długości. Duuużo czasu i pracy mi to zajęło. Nie wiem też czemu, ale jeszcze przed skróceniem moje tipsy były dość grube na końcach i nie wyglądało to naturalnie, ale przy okazji skracania ich i z tym problemem sobie poradziłam.
Tipsy były miętowe i wyglądały cudownie. Byłam z nich bardzo zadowolona. Jednak po około dwóch tygodniach od założenia zaczęły mi przeszkadzać bo zaczęło wchodzić po niej powietrze i największy problem miałam przy myciu głowy kiedy włosy zaczepiały mi się o paznokcie od strony skórek. Po drugie poczytałam sobie, że podchodzenie powietrza pod tipsy może skończyć się grzybicą. Postanowiłam je ściągnąć. Sama... I to był ogromny błąd...
Zniszczyłam sobie paznokcie okropnie. Mimo że czytałam o zdejmowaniu tipsów i miałam pilniki o różnej gradacji. Paznokcie na kciukach tak sobie spiłowałam, że przy delikatnym dotykaniu płytki czułam okropny ból.
Paznokcie do porządku doprowadzałam około pół roku choć i tak nie jest jeszcze idealnie.
Czy kiedyś sobie jeszcze zrobię tipsy?
Oj kusi mnie ostatnio bardzo bo moja koleżanka sobie zrobiła i są cudowne, ale jak sobie pomyślę o tym, że znowu mogę mieć swoje naturalne zniszczone to zupełnie mi się odechciewa. Wiem, że jeśli już bym sobie zrobiła to na pewno już nigdy nie będę ich sobie ściągała sama.